Poziom Trzeci - Ta dziewczyna

* * *
   Kąciki ust dziewczyny uniosły się do góry, w oczach na kilka sekund pojawiły się wesołe iskierki, aby zaraz zniknąć i dać miejsce obojętności. Zoey nie potrafiła okazywać emocji, nie potrafiła cieszyć się zbyt długo, nie potrafiła tego okazać, mimo  że w środku skakała z radości słysząc jego głos. Słysząc jego wypowiedź na chwilę milczała, chwilę zastanawiała się co powinna zrobić, co powiedzieć. 
- Czyżbyś stęsknił się za moimi pikselami? - mówiąc to jej postać podskoczyła w powietrzu okręcając się wokół własnej osi. Lubiła tę animację, którą sobie sama mogła wybrać. Często pasowała do jej narcystycznych wypowiedzi. Była w pewnym sensie egoistką, ale kto jej zabroni? Nie miała kontaktu z prawdziwymi osobami, nie pamiętała nawet jak wyglądają. Znaczy już teraz wie, ale według niej są naprawdę brzydcy. Te ich szerokie uśmiechy, tak jakby chcieli ją zjeść, te ich duże oczy, jakby wszystko co spotykali było ciekawe, a było marne. Ciekawe było, to na co teraz patrzyła. Na świat stworzony z pikseli, z efektów specjalnych, wyobraźni oraz fikcji. To było coś, co kochała, a przecież nie można marudzić na to, co się kocha. Czasami oczywiście w tym związku - jak w każdym - jest chwila zwątpienia. Gdy procesor się przegrzewa, gdy twardy dysk jest pełny i nie mieści już gier, gdy wszystko, co kocha zaczyna się wieszać i chorować. Wtdy Zoey zaczyna się denerwować, zaczyna się złościć i krzyczeć. To jest kryzys, bo przecież jak może się coś psuć, jeśli ona sama się nie psuje? Przecież komputer jest bardziej idealny od ludzkiego organizmu.
- Wiedziałeś, że do szkoły trzeba chodzić? - zapytała będąc naprawdę zaskoczona tą informacją. Nie sądziła, że ktoś może kazać jej się uczyć, zawsze była uczona w domu. Gdy miała się uczyć odcinano ją od prądu, więc nie mogła grać. Wtedy jej zadaniem było liczenie zadań, pisanie wypracować, czytanie informacji w książkach, które dawał jej ojciec. Światłem, z którego w tym czasie korzystała była świeczka, którą dali jej rodzice. - Szkoła jest strasznym miejscem. Ludzie chodzą tam jak topki z poziomu zero - powiedziała głosem, który graniczył między obojętnością, a pogardą. Topek to istota kierowana przez NPC w grze. Pojawiają się na poziomie zero, gdy dopiero uczysz się obsługi klawiszy i tego, na czym polega gra, są niezwykle głupie i atakują wszystko, co stanie im na drodze, nawet siebie. - Chodzą od klasy do klasy, nie patrzą pod nogi, czasami nawet wpadają na ścianę. Podobno nie każdy to robi. Jest w szkole taka osoba, która często gubi okulary i przez to nie widzi, ale ja uważam, że każdy tak robi - ziewnęła i zgarbiła się lekko. - Szkoła to straszne miejsce - dodała na koniec.
- No ale dosyć o tym Przylądku Beznadziejności. Wykonaliście misje sami powiadasz. Wygraliście chociaż cokolwiek? - uśmiechnęła się pod nosem w sposób sarkastyczny. - Czuję się tak zdezorientowana po tej mojej nieobecności, że nie wiem co mam zrobić - jęknęła niezadowolona. - Miś pomóż - powiedziała cicho. Nigdy nie przestanie go tak nazywać, mógł wybrać sobie inną nazwę.
* * *
   W poniedziałek rano dziewczyna podniosła się z łóżka, ponieważ jej tata wylał na nią wiaderko wody. Nadal nie miała zamka w drzwiach, więc musiała się z tym użerać. Przetarła zaspane oczy i weszła do łazienki, gdzie się umyła. Co miała ze sobą zrobić? Nienawidziła takiego wstawania. Jak mogli jej to zrobić?! Powtórzyła czynności jak każdego ranka, powąchała ubrania, które walały się po pokoju, a gdy stwierdziła, że jednak się nie nadają wyciągnęła jakieś rzeczy z szafki, w której nie było porządku, jak w całym pomieszczeniu. Ubrała się i zeszła na dół, tam czekała jej matka z szerokim uśmiechem jakby chciała powiedzieć, że jest dumna z małej Zoey. Jednak brunetka nie uważała tego za coś miłego. Miała wrażenie jakby trafiła do horroru, z którego nie mogła się uwolnić. Odebrała od niej drugie śniadanie i weszła do samochodu, który prowadził jej ojciec. Jechała w kierunku Przylądka Beznadziejności. Miała tam stać się jednym z tych wszystkich topków jakie mogła spotkać. Wyszła na chodnik i spojrzała na drogę wyznaczoną przez krzywe płyty prowadzące do szkoły. Wszędzie były kałuże, ponieważ w nocy zaczął padać ostry, październikowy deszcz. Poprawiła ciemny kaptur bluzy na głowie i zaczęła szybkim krokiem iść do szkoły. Omijała kałuże przeskakując nad nimi. Wymyśliła sobie grę - jeśli wpadnie w wodę straci 20% życia, każdej z nich było 5, więc jeśli wpadnie w wodę straci wszystkie życia - oczywiście jeśli zaliczy każdą kałuże. W końcu dotarła do drzwi budynku posiadając 80% życia. Na końcu była zbyt duża kałuża, aby mogła ją przeskoczyć bez uszczerbku. Najgorsze czekało ją za drzwiami tego budynku. Stała tak jak jakieś bezmózgie zombie i gapiła się w drzwi, gdy nagle ktoś ją potrącił i wszedł do środka.
- Soi, zostało ci 78% życia - szepnęła do siebie. 2% życia zabiera kontakt fizyczny z każdą osobą jaką spotkała w szkole. W końcu zdecydowała się wejść do środka i ruszyć do klasy. Ta trasa była najgorsza, gdy już dotarła do sali miała 62% życia. Podeszła do ławki, która znajdowała się na samym końcu klasy z dala od okien, ale niestety ktoś już tam siedział. Drgnęła nieznacznie widząc chłopaka. Przekrzywiła głowę i patrzyła na intruza w jej ławce. Gdy siedziała tam w piątek ławka była wolna, dlaczego jakaś obca osoba siedziała w tym miejscu? Stała tak przy stoliku i się nie ruszała gapiąc się na chłopaka. W klasie przeszło kilka szeptów i chichotów. Zoey już miała opinię dziwaka i aliena. Według tych ludzi była po prostu obcym z innej planety. Mówiła dziwnie, chodziła dziwnie i odskakiwała na boki, gdy ktoś próbował ją dotknąć. Teraz stała i po prostu patrzyła na intruza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz